Dziś trochę nietypowo, bo swój pierwszy raz na łamach bloga będzie miał nowy gatunek dziennikarski: wywiad. Przygotowując pracę magisterską, przeprowadziłam kilka rozmów z blogerami, którzy przedstawiali różne punkty widzenia i kierowali się odmiennymi motywacjami pisania wirtualnych pamiętników. Moja dzisiejsza bohaterka jest wyjątkowa. Wypatrzyłam ją podczas BFG 2010 i stwierdziłam, że zrobienie z nią wywiadu to byłoby coś. Udało się! Efekty luźnej pogawędki możecie przeczytać poniżej. Całość jest dosyć długa, ale daje interesujące odniesienie do naszej rodzimej blogosfery. No i cóż... skłania do refleksji.
„Robię to, co do mnie należy”
Arzu Geybullayeva– blogerka z Azerbejdżanu. W ostatnich latach zaangażowana była w szereg działań promujących dialog pomiędzy Azerbejdżanem a Armenią. Od 2008 roku prowadzi w sieci blog www.flyingcarpetsandbrokenpipelines.blogspot.com o społeczno – politycznej sytuacji w swoim kraju.
Zaczniemy od najbardziej sztampowego pytania: Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?
Długo szukałam miejsca, w którym mogłabym dzielić się swoimi przemyśleniami, refleksjami i jednocześnie móc wchodzić z ludźmi w dialog. Oczywiście na co dzień rozmawiam na różne tematy z moimi znajomymi, jednak chciałam dotrzeć do szerszej grupy odbiorców, a jak wiadomo Internet daje nieograniczoną możliwość poznawania nowych ludzi. Chciałam skupić się również na moim kraju, Azerbejdżanie, komentować aktualne wydarzenia, pokazać mieszkańcom innych państw jego wewnętrzną dynamikę.
Czy twoja edukacja miała również wpływ na to, że zaczęłaś pisać?
Studiowałam Stosunki Międzynarodowe na Uniwersytecie w Turcji, później Politykę Globalną w Londynie i myślę, że wiedza, którą zdobyłam na obu kierunkach z pewnością ukształtowała mnie w jakiś sposób. Powiem tak: studia ułatwiły mi podjęcie decyzji o założeniu bloga, nie chodzi tylko o kierunki, na które uczęszczałam, ale również o całą akademicką otoczkę - przebywałam w innych europejskich miastach, poznawałam ludzi o różnych poglądach i stwierdziłam, że można żyć inaczej.
Jak dużo czasu poświęcasz na blogowanie?
To zależy. Jeśli mam na oku interesujące materiały, którymi chciałabym się podzielić z moimi czytelnikami, mam ochotę wrzucić je natychmiast na mojego bloga i rozpętać burzę dyskusji. Ten czas zmienia się oczywiście w zależności od okoliczności, jeśli mam sporo tematów do poruszenia wydłuża się, a jeśli akurat nie mam nic wartościowego do napisania, aktualizuję bloga rzadko.
O czym piszesz?
Piszę o wielu rzeczach, z naciskiem na Azerbejdżan. Czasami potrzebuję chwili wytchnienia i dodaję np. przepis na ciasto, po czym wpadam na ciekawy trop i przywołuję wypowiedzi działaczy praw człowieka oraz różne raporty organizacji międzynarodowych. Jednym z wielu problemów społecznych w Azerbejdżanie jest przemoc wobec kobiet, dlatego staram się rozmawiać o ich prawach. Jak wiadomo, wielu rzeczy nie można mówić u nas na głos, więc stwierdziłam, że chociaż będę o nich pisać.
O czym nie mówi się w twoim kraju?
Dziennikarze i blogerzy są coraz częściej osadzani w więzieniach przez prezentowanie swoich poglądów politycznych. Poza tym władza czepia się wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób wygłaszają kwestie, które są dla nich niewygodne. Nie można głośno mówić np. o tym, iż wybory parlamentarne w naszym kraju nie wyglądają do końca tak, jak powinny wyglądać.
Czy w Azerbejdżanie łamane są prawa człowieka?
Właściwie na każdym kroku ograniczane są nasze prawa, dochodzi nawet do tego, iż państwo zabrania organizowania zgromadzeń, takich jak pikiety oraz demonstracje. Władze uczelni z góry ostrzegają swoich studentów, że jeśli będą brali udział w takich akcjach, zostaną wydaleni. Życie toczy się tutaj pod dyktando prezydenta i współpracujących z nim ludźmi. Media są odgórnie sterowane i przedstawiają uproszczony i zakłamany obraz świata.
Masz jakieś problemy z pisaniem bloga w swoim kraju?
Hmm… żeby uniknąć wszelkich niepotrzebnych nieporozumień, piszę bloga w języku angielskim. To sprawia, że czytają mnie nie tylko ludzie z mojego kraju, ale osoby z całego świata. Gdybym pisała w swoim ojczystym języku, pewnie mogłabym mieć kłopoty. Wiem, że mój blog jest monitorowany przez władze i to wszystko. Kilkakrotnie dostawałam listy od przedstawicieli organizacji międzynarodowych, bym była ostrożniejsza i to właściwie tyle…
Czy w obliczu takich sytuacji nie boisz się pisać? Nie obawiasz się, że pewnego razu możesz powiedzieć zbyt wiele?
Nie, nie boję się. Myślę, że to ważne, by mówić to, co się czuje i przedstawiać sytuację tak, jak wygląda ona naprawdę. Przez to, że w Azerbejdżanie jest mnóstwo ludzi, którzy się boją, to właśnie przez takich jak oni, w naszym kraju nic się nie zmienia, a z wolnością słowa jest gorzej z dnia na dzień.
W czym tkwi zatem siła prowadzenia bloga w twoim kraju?
Przede wszystkim w rozpiętości przekazu. Po 2005 roku w kiosku możemy kupić zaledwie 5 tytułów dzienników zagranicznych. Monitoruję na bieżąco media europejskie i okazuje się, że najczęściej o wszelkich doniesieniach z Azerbejdżanu informują największe korporacje medialne, takie jak BBC, czy agencja Reutersa. A gdzie jest reszta? U was w Polsce także niewiele mówi się o sytuacji w naszym kraju. Dlaczego? Pytam retorycznie, bo pragnę z dumą odpowiedzieć, że w tym miejscu wkraczają właśnie blogerzy. Dla nas nie ma granic, docieramy do dużej liczby odbiorców i nie przemilczamy niewygodnych faktów. Gdyby nie my, wiele spraw nigdy nie ujrzałoby światła dziennego.
Czy bloger w Azerbejdżanie traktowany jest jak bohater?
Myślę, że trochę tak. Domyślam się, że w innych państwach europejskich możecie sobie pisać o czym tylko chcecie, bez obaw, że ktoś was zamknie w więzieniu lub będzie torturował. Więc jeśli u nas znajdzie się już ktoś, kto zechce walczyć z tym całym chorym systemem, ludzie szanują go i starają się wspierać.
A ty, czujesz się jak bohaterka?
Mam nadzieję, że nie zabrzmi to jak fałszywa skromność, ale sama nie czuję się jak bohaterka, robię to, co do mnie należy, więc nie oczekuję za to pochwał i spotkań dziękczynnych. Chcę jedynie pokazywać innym, że milczenie jest krzywdą i robię to w sposób tak naturalny, że przez myśl nie przeszłoby mi, że ktoś mógłby mnie uznać za bohaterkę, naprawdę.
Jesteś patriotką?
Hmm… patriota to pojęcie dosyć względne, dla jednych oznacza pełne oddanie ojczyźnie, dla innych jest tylko modnym słowem. Nie wiem, czy byłabym w stanie oddać życie za swój kraj, ale na pewno bym walczyła o jego godność. Wiem, że brzmi to trochę paradoksalnie, bo na co dzień podważam przecież rangę Azerbejdżanu, wytykając mu błędy i nadużycia, ale robię to z troski. Przecież, gdyby było mi tu tak źle, mogłabym uciec gdzieś daleko, zostawić tutaj wszystko i cieszyć się beztroskim życiem. A ja wciąż tu trwam, choć nie zawsze jest łatwo, bo wierzę, że warto.
W 2010 roku jako jedyna cudzoziemka zostałaś zaproszona na konferencję Blog Forum Gdańsk do Polski. Poczułaś się wyróżniona?
Oczywiście! Nie każdego dnia człowiek ma szansę wystąpić jako prelegent przed sporą publicznością i mówić o swojej twórczości. Zdziwiłam się, kiedy dostałam telefon z zaproszeniem, bo nie wiedziałam, że czytacie mnie także w Polsce. Jednocześnie ucieszyłam się bardzo i oczywiście nie mogłam odmówić przyjazdu na takie wydarzenie.
Czy rozmawiając wtedy z polskimi blogerami zauważyłaś różnice pomiędzy tym, jak ty prowadzisz swój dziennik, a jak robimy to my?
Wymieniłam kilka uwag z różnymi ludźmi i rzeczywiście, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to to, że blogowanie traktujecie na luzie, jako hobby, skupiając się na swobodnych tematach. Ale co w tym najpiękniejsze, nie musicie obawiać się cenzury czy jakichkolwiek innych ograniczeń… Z drugiej strony pomyślałam sobie, że przecież gdyby nie przeszkody i taka, a nie inna sytuacja w Azerbejdżanie, mój blog pewnie nigdy by nie powstał…
Chęć wyrażenia własnych poglądów to jeden z powodów, dla których prowadzisz bloga. Czy oprócz tego kieruje tobą inna motywacja?
Przede wszystkim chciałabym uwrażliwić społeczeństwo na problemy, z jakimi zmagają się mieszkańcy Azerbejdżanu, nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że pomimo, iż żyjemy w XXI wieku, w naszym kraju jest wiele kwestii, które traktuje się po macoszemu. Chcę zwrócić uwagę na lekceważone do tej pory sprawy i udowodnić, że wspólnie możemy coś osiągnąć. Zawsze byłam idealistką i każdy, nawet najmniejszy gest dla ludzkości utwierdzał mnie w przekonaniu, że buduję lepszy świat. Jednak kiedy zastanowiłam się, co robię dla własnego kraju, okazało się, że pozostaję bezczynna. Zabolało mnie to i zmotywowało do działania. Chcę przede wszystkim zaangażować ludzi, do tego, by zrobili pierwszy krok i odważyli się mówić prawdę o naszym kraju.
Wprowadzenie jakichkolwiek zmian w polityce twojego kraju jest z pewnością procesem długotrwałym, o ile w ogóle możliwym. Na co dzień z pewnością nie widzisz efektów swojej pracy. Nie zniechęca cię to?
Masz rację – oprócz wsparcia ze strony czytelników, nie widzę żadnych efektów mojej pracy. Ale to nie szkodzi. Wbrew pozorom rzeczy, które przychodzą nam z łatwością cieszą nas tylko na krótką metę, prawdziwa satysfakcja przychodzi wtedy, gdy realizujemy niemożliwe. Jestem cierpliwa. Poczekam.
Jakie masz plany odnośnie bloga?
Będę robić to, co robiłam do tej pory, będę kontynuować pisanie i nadal wyszukiwać ciekawe rzeczy. I będę prowadzić go do dnia, w którym z dumą obwieszczę czytelnikom, że bezpośrednie dotarcie do informacji z mediów nie jest już w naszym kraju luksusem.
Dziękuję za rozmowę.
Magdalena Kostyszyn