Wpis jest efektem współpracy z marką Max Factor.
Ten post z założenia miał być tylko i wyłącznie recenzją kosmetyku, który w ramach współpracy otrzymałam od marki Max Factor, ale wybierając zdjęcia do wpisu i co rusz natykając się na fotki siebie z rozdziawioną miną, stwierdziłam, że to dobra okazja do podzielenia się z Wami trzema momentami, w których dobry wygląd to pojęcie abstrakcyjne.
- robienie zdjęć do dowodu osobistego to jedna z najbardziej żenujących sytuacji na świecie. No ok, gorsze są już tylko zdjęcia do wizy z dwoma (!!!) odsłoniętymi uszami. W paszporcie mam tak okrutną fotkę, że za każdym razem dziwię się, że przepuszczają mnie poza granice naszego kraju.
- wyjście rano z psem na spacer bez makijażu. Umówmy się - słaby ze mnie materiał na bycie celebrytką. O godzinie ósmej rano mój umysł bywa wciąż otępiały i choćbym nie wiem jak bardzo się starała wyglądać normalnie, wymyślanie strojnych stylizacji (serio?) oraz rozpracowywanie sztuki makijażu nie wchodzi w grę. Sąsiedzi do dziś nie potrafią zrozumieć rozbieżności pomiędzy moim lokiem rano, a tym wieczorem.
- malowanie oczu tuszem do rzęs - jest dobre do momentu, kiedy planujesz zostać kolejną top model, a operowanie szczoteczką ułatwia ci naśladowanie min a'la Anja Rubik. W przeciwnym wypadku z tymi rozdziawionymi ustami wyglądasz po prostu idiotycznie. Nie wiem czy otwieranie buzi jest wpisane w tę czynność odgórnie przez boga, ale ja inaczej nie potrafię się pomalować!
Płynnie przeszliśmy do tematu rzęs, więc teraz pora na zapowiadanych wcześniej kilka zdań o tuszu do rzęs Max Factor (o cieniach powiem przy okazji kolejnego wpisu).
Testowany produkt:maskara Max Factor WILD MEGA VOLUME
Co mówi producent? "Nowa maskara Max Factor przeniesie twoje rzęsy na wyższy poziom. Natychmiast przyciemni i podkreśli wygląd każdej rzęsy, dzięki szczoteczce Amplifier w kształcie klepsydry". Co mówię ja? Nie jestem wielką fanką maskar, spokojnie na co dzień obchodzę się bez nich (w przeciwieństwie do eyelinera), ale bywają dni, kiedy lubię mocniej podkreślić oko. Maskara od Max Factor zauroczyła mnie swoją miękką i dosyć elastyczną szczoteczką - całkiem nieźle radzi sobie z podkręcaniem i wydłużaniem rzęs (z naciskiem na to drugie), nie sklejając ich przy tym ze sobą. Bardzo fajnie można również przy jej pomocy uzyskać efekt objętości, a okrągła szczoteczka ładnie wyciągnie końcówki rzęs do góry. Jedyny minus, to jego konsystencja, przez którą nie można ocenić wydajności produktu, jednak podsumowując: w mojej opinii, to bardzo dobry produkt w adekwatnej do jakości cenie, ma fajne, kolorowe opakowanie i dobrze trzyma się w dłoni. Możecie brać w ciemno!