Quantcast
Channel: VENILA KOSTIS
Viewing all articles
Browse latest Browse all 129

It's so cute, I might throw up

$
0
0
Infantylizacja nie interesuje mnie pod żadną postacią. Broń boże w modzie (mam znajomą, która pomimo słusznej postury i trzydziechy na karku śmiga w pstrokatych ubraniach z myszką miki i innymi dziecięcymi wzorami, wyglądając przy tym po prostu śmiesznie (nie mylić z przymiotnikiem zabawny). Powiecie, że moda to sztuka, moda to zabawa, w końcu: moda to wolność. A ja odpowiem: w dupie mam taką modę, w której dorośli przebierają się za dzieci.

Tym bardziej nie akceptuję infantylizacji w języku.

Ok, sama używam zdrobnień, mój pies nasłucha się tylu zniekształceń swojego imienia, że miewa czasami problemy z tożsamością. Mogłabym z powodzeniem wydać Nowatorską Księgę Imion, leksykon Imiona Zapomniane lub poradnik Imię a karma, no tak czy owak - coś w ten deseń (gdybyście mieli problemy z imieniem dla dziecka, walcie śmiało!). Nie zmienia to jednak faktu, że dostaję szału na sam dźwięk niektórych wyrażeń.

Smutno mi panie, kiedy słyszę: o zobacz, jaka śwetna torebunia, no to papatki, załóż papucie, paragonikwkładam do reklamówki, kredycik (serio? ciekawe czy równie milusie są odseteczki), kremik, ciuszki, herbatka, jeden chlebek poproszę, ma pani rozmienić pieniążki?,płaski brzuszek, no to teraz dietka, w weekend zostaję w domciu, kawka - przy tym określeniu rośnie mi już ciśnienie - później wybucham: kawcia/kawusia/kawunia?, życzy sobie pani fakturkę?, zbiera pani punkciki?, dowodzik proszę, mandacikpiwko, sosik, mam pytanko, na pięterku, piątek/piąteczek/piątunio, ząbki, podetniemy troszeczkę włoski i tak kurwunia dalej.

Nadużywanie zdrobnień (podobnie zresztą jak zapożyczeń i wyrazów modnych) w mniejszym lub większym stopniu prowadzi do zubożenia języka polskiego. Zdrobnienia bywają cudne, realizują funkcję ekspresyjną języka, ale jak uznał prof. Miodek wszystko najlepiej smakuje z umiarem.

sweterek: h&m, sukienunia z kołnierzykiem: asos

Miewam również problem z imionami. O ile są takie, które w swej zdrobniałej formie brzmią dobrze i weszły do użytku codziennego (przykład: Kasia, zamiast negatywnie nacechowanej Kaśki czy wyniosłej Katarzyny; Ela czy Ula) lub takie, które po prostu lepiej brzmią niż swoje pierwowzory (umówmy się: między Dobrosławą a Dobrusią istnieje jednak kosmiczna przepaść), to jednak smutno mi panie, kiedy poznaję osoby, które przedstawiają mi się, per: Agatka, Żanetka czy Kamilka (oj, zdarza się).

Nie przeszkadza mi natomiast, kiedy ktoś zwraca się do mnie: Madziu, choć od zeszłego roku, kiedy to imię zyskało nowe znaczenie i specyficzne nacechowanie zdarza się to zdecydowanie rzadziej. I jakoś od tamtej pory mama Madzi brzmi jakoś nieswojo. Ciekawe czemu?

PS Tak więc bez głupstewek moi mili. Czytajcie gazetki, chodźcie na spacerki, popijajcie kawusie, ale po moim trupku!

Lektura dodatkowa: Segritta 'Nie mów do dziecka jak do dziecka'.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 129